Rynek cały czas tworzy nowe rozwiązania, które zaspokajają coraz to nowe potrzeby. Powstają przepisy prawne, które określają sposób korzystania z takich mechanizmów. Oczywiście dzięki temu ma być bezpieczniej, bo każdy wie co może, a czego mu nie wolno. Same przepisy jednak to nie wszystko. Ich stosowanie zależy od interpretacji. Tym zwykle zajmują się prawnicy, którzy są w stanie zrobić wiele by mnożyć utrudnienia i niejednokrotnie tworzyć pozbawione treści wymagania formalne.
Świetnym przykładem takiego działania są przepisy o kapitale docelowym.
Kapitał docelowy jest przyznanym zarządowi spółki upoważnieniem do emitowania nowych akcji. By ograniczyć czas i koszty niezbędne do emisji akcji można wyposażyć zarząd spółki w prawo do ich emitowania. Działania zarządu w ramach takiego upoważnienia zastępują wszelkie działania walnego zgromadzenia, w tym również uchwałę emisyjną. Możliwe jest również przyznanie zarządowi prawa do pozbawiania akcjonariuszy prawa poboru. Jest to o tyle istotne, że nieprzekazanie tej kompetencji zarządowi pozbawia całą konstrukcję sensu. Jeśli zarząd nie będzie mógł pozbawić akcjonariuszy prawa poboru, to może wyemitować akcje, ale musi je zaoferować akcjonariuszom w ramach prawa poboru, albo zwołać walne zgromadzenie, które będzie mogło podjąć uchwałę o pozbawieniu akcjonariuszy prawa poboru. Niewiele różni się to od zwykłej emisji. Walne podejmuje uchwałę
o pozbawieniu prawa poboru, zamiast uchwały emisyjnej zawierającej zapisy o pozbawieniu prawa poboru. Bez przekazania zarządowi kompetencji do pozbawiania akcjonariuszy prawa poboru, całość nie działa tak jak powinna.
Warunki formalne
Zapisy dające zarządowi takie upoważnienie do emisji akcji muszą znaleźć się w statucie spółki. Określenia w statucie wymaga m.in. ilość akcji, które mogą zostać wyemitowane, czas trwania upoważnienia i inne warunki jakie mają spełniać emisje dokonywane w ramach kapitału docelowego.
Uchwałę o zmianie statutu oczywiście podejmuje walne zgromadzenie. Powzięcie takiej uchwały wymaga „spełnienia warunków określonych w art. 433 § 2” KSH. I tu zaczyna się problem, bo przepis ten określa warunki pozbawienia akcjonariuszy prawa poboru, co wymaga: (i) zapowiedzi takiej możliwości w porządku obrad walnego zgromadzenia, (ii) większości 4/5 głosów, (iii) przedstawienia przez zarząd opinii uzasadniającej przyczyny pozbawienia akcjonariuszy prawa poboru oraz proponowaną cenę emisyjną bądź sposób jej ustalenia. Od razu powstaje pytanie jak te warunki mają się do zmiany statutu polegającej na wprowadzeniu kapitału docelowego. Odpowiedź oczywista brzmi: nijak. Racjonalne rozumienie tych przepisów nakazuje, by uchwała wprowadzająca do statutu kapitał docelowy została podjęta większością 4/5 głosów i została zapowiedziana w porządku obrad.
Byłoby jednak za łatwo. Część komentatorów wymaga spełnienia wszystkich wymienionych wyżej warunków. Najciekawszy jest warunek przedstawienia przez zarząd opisanej opinii. W przypadku pozbawienia akcjonariuszy prawa poboru taka opinia ma zasadnicze znaczenie, gdyż opisuje najbardziej newralgiczne parametry emisji, czyli cenę i prawo poboru. Natomiast przy wprowadzaniu do statutu kapitału docelowego jej sens jest co najmniej zagadkowy. Wprowadzenie kapitału docelowego nie jest ani emisją akcji (nie ma więc ceny emisyjnej, albo algorytmu jej ustalania), ani pozbawieniem prawa poboru (nie ma emisji, nie ma prawa poboru). Te elementy pojawią się dopiero w momencie, gdy zarząd będzie emitował akcje w ramach kapitału docelowego. Skoro jednak wymagamy złożenia przez zarząd opisanej opinii, to należałoby zastanowić się co w niej wpisać. Co zarząd ma opiniować? Nie ma żadnych konkretów, bo nie ma emisji, więc pozostaje powtarzanie banałów o elastycznym instrumencie służącym do sprawnego pozyskiwania kapitału, możliwościach pozbawienia prawa poboru o ile będzie to uzasadnione oraz ustaleniu ceny emisyjnej z uwzględnieniem realiów rynkowych. Zdecydowana większość takich opinii dokładnie tak wygląda. Bo nie może wyglądać inaczej.
Komentatorzy napisali swoje, sędziowie czytają komentarze, więc nikt nie będzie ryzykować niespełnienia warunków tam postawionych. Choćby były jak w tym przypadku mało racjonalne. Wypisujemy więc cierpliwie kolejne banały, by tylko nie narazić spółki na niepotrzebne ryzyko, bo jak mawiał mój mentor „dyskusja z sądem rejestrowym jest jak kopanie się z koniem”.