
Moim zdaniem opisaną historię można streścić następująco: Imagis objęła obligacje PC Guard i CG Finanse i zapłaciła za nie 12 mln zł, nie informując o tym rynku. Po zawieszeniu Prezesa, obligacje zniknęły ze Spółki, a zawieszony Prezes poinformował, że je ukrył w sobie tylko wiadomym miejscu (przepraszam, zdeponował!) i jeśli zostanie odwołany to może zapomni gdzie one są.
Trzeba przyznać, że ta opowieść jest to kopalnią fascynujących zagadnień prawnych. Od kwestii korporacyjnych, przez zasady sprawowania funkcji w organach spółki i problemy związane z odpowiedzialnością członków organów spółki, aż po zagadnienia związane z papierami wartościowymi. I (przynajmniej na razie) na tych ostatnich chciałbym się skoncentrować.
Obligacje objęte przez Imagis są obligacjami na okaziciela, wyemitowanymi w formie dokumentów. Zostały należycie wyemitowane i opłacone, a same dokumenty obligacji zostały wydane obligatariuszowi (Imagis). Należy założyć, co potwierdza sam Imagis, że obligacje zostały ważnie nabyte i są elementem majątku spółki. Dokumenty obligacji zostały wydane obligatariuszowi. W całej sprawie kluczowa staje się postać obligacji, które są posiadającymi postać dokumentów papierami wartościowymi na okaziciela. W odniesieniu do obligacji korporacyjnych klasyczne rozróżnienie na papiery wartościowe imienne i okazicielskie (na okaziciela) zaczęło tracić znaczenie. Jest to spowodowane coraz szerszym korzystaniem z możliwości emitowania obligacji nie mających formy dokumentu. Niezależnie od tego czy będą one zdematerializowane (zapisy na rachunkach papierów wartościowych), czy tylko pozbawione formy dokumentów (zapisy w ewidencji, najczęściej prowadzonej przez bank czy firmę inwestycyjną), to nie mają postaci dokumentowej. Są wirtualne. Daje to olbrzymi komfort i ogranicza wszelkie ryzyka związane z klasycznymi, papierowymi dokumentami. Zapisu w ewidencji nie da się zgubić. Zapisu na rachunku maklerskim nie można ukraść. Żadnego z takich zapisów nie można też przenieść w „bezpieczne miejsce” i zapomnieć, gdzie się go zdeponowało. Obligatariuszem jest osoba wpisana do ewidencji, albo właściciel rachunku papierów wartościowych, na którym zapisane są obligacje. Taki obligatariusz może wykonywać wszelkie prawa z obligacji. Jest to proste i jednoznaczne. Skutkiem tego jest zatarcie różnic pomiędzy imiennymi i okazicielskimi papierami wartościowymi. W każdym przypadku legitymacja jest ustalana tak samo, na podstawie stanu ewidencji lub rachunku papierów wartościowych.
Tymczasem w przypadku dokumentowych papierów wartościowych rozróżnienie postaci papieru wartościowego ma kapitalne znaczenie. Świetnie widać to na przykładzie tajemniczych obligacji objętych przez Imagis. Faktycznie uprawnionym (posiadającym prawo) z tych obligacji jest Imagis. Jednak wykonywanie praw z dokumentowych obligacji na okaziciela wymaga posiadania dokumentu. A tym Imagis (przynajmniej na razie) nie może się pochwalić. Wobec emitenta nie może wykazać, że jest obligatariuszem. Na pewno objął obligacje, ale co stało się z nimi później i kto jest obecnie ich właścicielem pozostaje tajemnicą.
Zasadą jest, że emitent takich obligacji (dłużnik) ma spełniać świadczenia z nich wynikające na rzecz okaziciela dokumentu. Żeby było jeszcze ciekawiej, dłużnik nie ma obowiązku dochodzenia, czy okaziciel jest właścicielem dokumentu. Jedynie w razie uzasadnionych wątpliwości, czy okaziciel dokumentu jest wierzycielem, dłużnik powinien złożyć przedmiot świadczenia do depozytu sądowego. W takiej sytuacji faktyczny właściciel obligacji musi więc zrobić wszystko by emitent nabrał wątpliwości i zakładał, że ten kto okaże dokument obligacji niekoniecznie musi być jej właścicielem.
Na tym jednak nie koniec zagrożeń. Papiery wartościowe mogą zmieniać właścicieli. W końcu, po to je wymyślono. Zbycie papieru wartościowego na okaziciela wymaga wydania dokumentu. Co ciekawe możliwe jest nawet ważne nabycie papieru wartościowego na okaziciela od osoby, która nie jest jego właścicielem. Konieczne jest jedynie objęcie dokumentu w posiadanie przez nabywcę i jego dobra wiara. Nasze prawo słusznie przyjmuje, że ludzie z zasady są uczciwi, więc nakazuje tzw. domniemanie dobrej wiary. Jest to założenie, że wszyscy działają właśnie w dobrej wierze. Kto ma inny pogląd na sprawę dobrej wiary danej osoby (tu: nabywcy obligacji na okaziciela) musi to udowodnić, obalając domniemanie. Konstrukcja ta chroni nabywcę obligacji, jeśli tylko działa w dobrej wierze.
Jak widać ryzyk i zagrożeń związanych z tajemniczymi obligacjami na okaziciela jest więc całe mnóstwo. Aż boję się myśleć, co stanie się w kolejnym odcinku.